Jak pandemia koronawirusa wpływa na branżę mody?

Pandemia koronawirusa, z którą obecnie zmaga się cały świat, bez wątpienia uderzyła w gospodarkę, nie oszczędzając przy tym branży mody. Wiadomym jest już, że COVID-19 przyniesie duże straty finansowe dla przemysłu odzieżowego. Od czego jednak zaczął się cały ten kryzys? Jakie marki ruszyły z odsieczą, by pomóc społeczeństwu? Które stracą na tej sytuacji najwięcej i – przede wszystkim – co konsumenci mogą zrobić, by pomóc w zapobiegnięciu temu czarnemu scenariuszowi? O tym traktuje właśnie poniższy tekst.

Na początku koronawirus trafił w Mediolan

Jako symboliczny początek wyniszczającej obecności koronawirusa w branży mody uznaje się wydarzenia, które miały miejsce w Mediolanie, jednej ze stolic świata fashion. Trwał wówczas trzeci tydzień miesiąca mody. Stosunkowo nagła wieść o grasującym na północy Włoch i jednocześnie rozprzestrzeniającym się po całej Europie wirusie, zrobiła niemałe zamieszanie w harmonogramach pokazów i wydarzeń towarzyszących. Wystarczył moment – jednego dnia tłumy przeciskały się między sobą by przyjrzeć się najnowszej kolekcji Giorgio Armani, a dwa dni później, na pokazie, wielki mistrz kłaniał się na zakończenie rzędom pustych krzeseł. Nie trzeba było długo czekać, by w jego ślad poszły także inne światowej sławy marki - Prada wstrzymała swój pokaz w Japonii, Burberry w Szanghaju, Chanel w Pekinie, a Gucci w San Francisco. Choć wydawało się to wtedy zatrważające, dziś już wszyscy wiemy, że było po prostu konieczne.

W jaki sposób koronawirus paraliżuje branżę mody?

Nie da się nie zauważyć, że epidemia koronawirusa dość brutalnie obnażyła słabości branży mody. Zamknięte centra handlowe i butiki to jedno, a – choć mogłoby się wydawać, że sprzedaż internetowa pozwoli zniwelować ten problem – niewidoczne na pierwszy rzut oka dysfunkcje przemysłu odzieżowego, to już inna kwestia. Podobnie jak i inne gałęzie gospodarki, tak również i ta w dużej mierze zależna jest od rynku chińskiego - w końcu to wiodący producent tekstyliów i elementów takich jak guziki czy chociażby zamki błyskawiczne. Zdecydowana większość tych produktów wytwarzana jest tylko w Chinach, a – ponieważ było to bez zwątpienia opłacalne – część nawet największych brandów stała się niemal w pełni zależna od dalekowschodnich produkcji. Na tym jednak problemy się nie kończą. Zatrważająco duża część chińskich fabryk albo przeszła na tryb produkcji na niższych obrotach, albo została w pełni zamknięta, co zdestabilizowało światowe łańcuchy dostaw. Chińscy nabywcy z kolei stanowią ponad 30% światowych konsumentów towarów luksusowych. Gdy zatem 50 milionów z nich utknęło na domowej kwarantannie, wiadomym stało się, że ich wydatki w tej sferze znacząco spadną. Marki luksusowe mają z kolei swoje magazyny w północnych Włoszech, tak więc wysyłki towarów do butików zostały wstrzymane. W związku z tym rozwojem wydarzeń, włoskie stowarzyszenie marek luksusowych Altagamma przewiduje, że koronawirus w branży high fashion powoduje spadek sprzedaży w całym sektorze o 30-40 mld euro. Przełoży się to na spadek przychodów o ok. 10 mld euro i jednocześnie znikome szanse na powrót do normalnego poziomu sprzedaży przed 2021 rokiem.

Marki modowe, które ruszyły z odsieczą

Branża mody, która jeszcze chwile temu skupiała się na podejmowaniu większych działań mających na celu ochronę środowiska, szybko przeniosła swoje zainteresowanie na walkę z pandemią koronawirusa. Staliśmy się naocznymi świadkami wybuchu kreatywności, pragmatyzmu, ale i dobroci zarówno małych, jak i milionowych firm, które postanowiły czynnie wziąć udział w walce z COVID-19. Gdzie nie spojrzeć, wszyscy projektanci ruszyli z odsieczą. Ci, którzy działają na małą skalę, zakasają rękawy i szyją maseczki w domowym zaciszu. Z kolei znani projektanci i modowe giganty wykorzystały swoje fabryki produkcyjne, by nieść pomoc personelowi medycznemu. Polskie firmy modowe także postanowiły dołożyć swoją cegiełkę do podejmowania prób pomagania w tym trudnym czasie tym, którzy najbardziej tego potrzebują.

Największe marki modowe, które pomagają w walce z COVID-19

• LVHM – największy na świecie właściciel marek luksusowych takich jak Louis Vuitton, Christian Dior czy Givenchy, zaczął produkcję żeli antybakteryjnych w swoich fabrykach perfum, które za darmo dostarczane są do instytucji medycznych;
• Kering - firma matka, Kering, która ma pod sobą takie marki jak Gucci, Saint Laurent, Bottega Veneta, Balenciaga czy Alexander McQueen, przekazała w darowiźnie 2 mln euro na badania laboratoryjne nad koronawirusem;
• Inditex – hiszpański holding odzieżowy, do którego zaliczana jest Zara, Pull&Bear, Stradivarius, Bershka, Oysho czy Uterque, przekazał na początek 10 000 maseczek personelowi medycznemu, a w swoich fabrykach rozpoczął produkcję odzieży sanitarnej;
• Pronovias – słynna ślubna marka, do której fanek należą m.in Irina Shayk czy Pipa Middleton, postanowiła swoimi sukniami ślubnymi obdarować pary medyczne, które są zaręczone;
• ELLE – francuska wersja tego modowego magazynu wypuściła specjalny numer, na okładce którego znalazła się ilustracja medyków i napis ,"MERCI", a wszystkie wewnętrzne artykuły skupiły się na budowie lifestyle’owego przewodnika po życiu w czasie pandemii;
• Net-A-Porter – internetowy gigant, specjalizujący się w sprzedaży mody luksusowej, zawiesił całkowicie działalność, by dbać o zdrowie pracowników;
• H&M – organizacja non-profit H&M Foundation wsparła walkę z koronawirusem kwotą 500 tys. dolarów;
• Ralph Lauren - Ralph Lauren Corporate Foundation przekazało 10 milionów dolarów na pomoc w walce z kryzysem;
• Gucci – włoski dom mody przekazał milion euro Dipartimento della Protezione Civile we Włoszech. Kolejny milion trafi do Solidarity Response Fund w ramach WHO. Co więcej, w swoich kanałach w mediach społecznościowych będzie publikować ważne ogłoszenia Światowej Organizacji Zdrowia;
• Giorgio Armani – przekazał darowiznę w wysokości 1 miliona euro dla włoskich szpitali;
• Dolce&Gabbana – duet wsparł finansowo zespół immunologa Alberta Mantovaniego, który bada układ odpornościowy człowieka po zakażeniu wirusem;
• Versace – dom mody wpłacił na konto chińskiego Czerwonego Krzyża 130 tysięcy euro.

Polskie marki modowe, które wspierają walkę z koronawirusem

• Elementy – marka przeszła w "tryb awaryjny" i zrezygnowała z marży, by zapewnić ciągłość wypłat dla swoich Polskich dostawców i miejsca pracy dla pracowników;
• Kazar – marka przekazała 10% dochodu ze sprzedaży swoich produktów 16 szpitalom wojewódzkim. Akcja #pomagamonline trwała od 17 do 25 marca;
• CCC – z każdej sprzedanej od 17 do 20 marca pary butów Lasocki w sklepie internetowym CCC 10 zł trafiło na konto Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu;
• eobuwie.pl – 10% ze sprzedaży każdego modelu butów linii Eva Longoria trafiło do szpitala w Zielonej Górze, w którym wykryto pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem w Polsce;
• Reserved – LPP przeznaczyło 1 mln złotych na zakup maseczek dla szpitali zakaźnych w Gdańsku i Krakowie. Reserved przekaże także 10% ze sprzedaży każdego produktu z Joyful #EcoAware, specjalnej kolekcji stworzonej z materiałów recyklingowych i organicznych, na pomoc szpitalnym placówkom zakaźnym w Gdańsku i Krakowie;
• Ania Kuczyńska - marka w dniach 20 - 31 marca przekazała 10% przychodu z każdego zakupu w sklepie online aniakuczynska.com na rzecz Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA;
• Answear i Medicine - wspólnie rozpoczęły produkcję maseczek ochronnych, które zostaną nieodpłatnie przekazane placówkom szpitalnym w Krakowie.

Które marki z sektora mody mogą stracić najwięcej?

Nawiązując do czynników, które wpływają na paraliż branży mody w czasie pandemii koronawirusa, pewnym jest, że luksusowe marki modowe ucierpią na tym zjawisku. Jednak według raportu banku UBS, dużo większy problem mogą mieć te marki, które specjalizują się w tzw. fast fashion. Do tej kategorii brandów należą chociażby znane na całym świecie sieciówki, takie jak Zara czy H&M. UBS oparł swoją analizę m.in. na tym jak szybko konkretna marka zmienia kolekcje oraz na wartości produkcji pochodzącej z Chin w stosunku do wartości całości produkcji. Przy H&M jest to mniej więcej połowa całej produkcji. Jeśli chodzi o Zarę tylko 10%, ale wpływ ma szybkość zmieniania kolekcji w sklepach. W dużym stopniu zagrożone są także marki produkujące odzież i obuwie sportowe, ponieważ mają mniej alternatyw dla tkanin technicznych i innych materiałów, które do tej pory były kupowane na terenie Chin.

Jak konsumenci mogą wesprzeć branżę mody w czasach pandemii?

Branża mody niejednokrotnie oskarżana była o samolubne działania, czy też wykazywanie braku odpowiedzialności społecznej. Obecny kryzys pokazuje jednak jej oblicze z zupełnie innej perspektywy. Na sile zyskują te marki, które wykazują dobroczynne, przemyślane inicjatywy. Konsumenci rynku mody, którzy chcą pomóc, przyczyniając się do zmniejszania skali wspomnianego wcześniej kryzysu, powinni wykazywać się podobną odpowiedzialnością społeczną i rozwagą, którą warto przekuć w zakupy w duchu #slowfashion. Choć robienie odzieżowych zakupów w takim momencie może wydawać się nierozsądne czy próżne, w rzeczywistości istotne jest po prostu na JAKIE zakupy się zdecydujemy. Jeżeli do tej pory ktoś był amatorem zakupów w sieciówkach, warto by teraz swój budżet, który kiedyś rozdrabniał się na kilka rzeczy, zebrać na jedną, produkowaną przez bardziej niszową markę, która zapewnia pracę rzemieślnikom i mniejszym dostawcom. Istotnym jest też, by swoje zainteresowanie przenieść na lokalne marki – kupowanie w tej chwili od Polskich projektantów to sposób na wspieranie krajowej gospodarki, która zmaga się z kryzysem. Jeśli zatem od dłuższego czasu nosiłaś się z zakupem np. bawełnianej torby od Ani Kuczyńskiej, zamiast kilku innych z sieciówek, przyszedł odpowiedni na to moment. Warto stawiać na takie elementy garderoby, które się nie starzeją (jak np. beżowy trencz czy skórzane baleriny). To da pewność, że – kiedy już będziemy mogli opuścić nasze domy – ubrania, buty i dodatki kupione w czasie pandemii wciąż będą modne.